Witam po dłuuugiej przerwie, dawno mnie nie było czas i różne sprawy nie pozwoliły, co niektórzy wiedzą o co chodzi. Zdrowie. Do rzeczy.
Jako, że byłem posiadaczem dwóch żabek, rocznik 94 i 98, gdy znowu potrzebowałem małego samochodu dla żony do miasta oczywiście szukałem Twingo. Niestety, założony budżet wielkości ceny lepszego roweru nie pozwalał na znalezienie żaby nadającej się do czegoś innego niż złomowanie. Zaskakuje jednak to, że samochody w takim stanie, wałkiem malowane, zawalone olejem, z zawieszeniem trzymającym się na słowo honoru mimo wszystko poruszają się o własnych siłach. Gdyby jeszcze dawały nadzieję na skuteczną reanimację, ale niestety. Można było zrezygnować z zakupu w ogóle lub poszukać czegoś innego. Z racji upodobań, znajomości mechanika od francuzów i cen na rynku oczywiście wybrałem coś z kraju nad Sekwaną. Za 3 tyś złotych udało się znaleźć Citroena Saxo 98r. 1.1 60KM, 150 tyś przebiegu, trzydzwiowe, z polskiego salonu i nie mające za sobą wypadku,na alufelgach z dodatkowym kompletem kół z oponami zimowymi. Dobre i to, choć nie znaczy, że było idealnie i na początku eksploatacji nie była potrzebna ingerencja mechanika i to głęboko drążąca portfel. Na pierwszy ogień poszła wymiana postukujących przegubów, oleju, elementu drążka zmiany biegów pod podłogą. Ponad 500zł to niedużo, jak na tak stare auto, mogło być gorzej. Przyszła czas na eksploatację i weryfikację słuszności zakupu i oczywiście porównania z nieznalezionym Twingo, który oprócz ceny wydawał się pojazdem idealnie spełniającym założenia zakupu.
Saxo jest samochodem zupełnie innym od Twingo mimo takiego samego, miejskiego charakteru obydwu aut. Bardziej klasycznym w wyglądzie, ale cóż nie wygląda nudnie przy naszym ukochanym Twingo PHI.. Po pierwsze ilość miejsca w kabinie, odległość od szyby przedniej i miejsce na tylnej kanapie to przepaść w stosunku do żaby. Zupełnie inna pozycja za kierownicą. Siedzi się niżej, siedzenia są nieco mniej wygodne, zwłaszcza porównując do foteli Renault obszytych welurem, a takie miałem w roczniku 98, to były prawdziwe kanapy. Boczne drzwi są krótsze niż w Twingo, dużo łatwiej się wsiada na ciasnym parkingu, z drugiej strony umieszczenie się lub dziecka na tylnej kanapie dla takiego osobnika jak ja (100kg wagi) stanowi problem. Można powiedzieć, remis. Miejsce na tylnej kanapie to przepaść na korzyść Twingo, bez dwóch zdań, ciasnota w Saxo jest do zaakceptowania dlatego, że u nas jeżdżą tam dzieci. Przechodzimy do bagażnika. Uuuuu, Saxo power!. W porównaniu do Twingo to prawdziwa bagażówka, reprezentuje poziom nieco wyższy niż Twingo z kanapą podsuniętą na max do przodu. Po wywaleniu półki właził wózek spacerówka dla bliźniaków. To jest właśnie zaleta słynnej tylnej belki, nie ma amortyzatorów w świetle bagażnika tylko pod samochodem, podobnie koło zapasowe na zewnątrz, pod podłogą. Wykończenie wnętrza jest wykonane z nieco lepszych materiałów niż Twingo, nie widać gołej blachy nigdzie, są fabryczne miejsca na głośniki w przednich drzwiach i w boczkach tylnej kanapy. Deska rozdzielcza z plastiku lepszej jakości, nie trzeszczy, ale jest czarna, nudna, ma ogrzewanie na suwakach i podświetlenie wskazówek zegarów jak w maluchu, dezajnerski dramat początku lat 90. Niemniej sama obsługa i gałkologia jest w porządku, cieszy klasyczne dla francuskich wynalazków umieszczenie klaksonu w dźwigni kierunkowskazów, jest jakiś schowek przed pasażerem, dość obszerne kieszenie w drzwiach. Niemniej, Twingo starsze o 5 lat to był prom kosmiczny i prawdziwy cymesik.
Czas na jazdę. Saxo jeździ się inaczej. Siedzi niżej, inna pozycja za kierownicą i inne czucia auta. Układ kierowniczy decydowanie bardziej czuły i dający zdecydowanie więcej radości z latania tą popierdułką. Zawieszenie jest komfortowe i sprężyste, zdecydowanie bardziej twarde od cywilnego Twingo. Pewniej pokonuje zakręty, nawet na słabiuśkich oponach. Ciekawie zaprojektowany samochód pod tym względem, pewnie dlatego taka popularność Saxo VTS na wszelkiego rodzaju amatorskich rajdach i KJS. Słaba jest konstrukcja wodzików zmiany biegów, w Twingo nie było idealnie, ale poziom Saxo to dno, drążek lata jak chochla w garnku z grochówką, mimo wymiany części elementów wybierania biegów. Pewnie jeszcze jest coś do zrobienia, żeby to trochę poprawić, ale to cecha wrodzona tego mechanizmy ZTCW. Silnik 1.1 60km idealnie się nadaje do porównania z D7F. Moc i pojemność ta sama, autko tak samo małe więc do roboty. Cóż, trzeba przyznać, że konstrukcja Citroena wypada nieco lepiej silnikowo. Motorek jest cichszy i żwawszy, mimo totalnego zajechania auta i sporego apetytu na olej, ok 1l na 5kkm. Może to odczucie potęguje bardzo dobre zawieszenie a może maleńka waga Saxo. Motorek na seryjnym wydechu jest cichutki przy spokojnej jeździe i wesoło buczy jak odkurzacz Zelmer jak go pokręcić wysoko. Oj, przydałaby się przejażdżka jakąś wersją vts 1.6, miałem okazję szukając samochodu jeździć saxo 1.4 75KM i szału nie było, może akurat tamten konkretny egzemplarz już nie miał siły się odpychać.
Teraz czas na wady i wqurwy jakich mi dostarczała do tej pory (2 lata prawie) mała cytryna. Pierwszym mega rozczarowaniem było zabezpieczenie antykorozyjne podwozia, a raczej jego brak. Rozpieszczony przez samochody z rombem na masce nawet nie oglądałem podłogi w tym Saxo. Po wyjęciu kół zimowych z bagażnika zobaczyłem delikatne wykwity w na połączeniu podłogi z nadkolami. Trudno, oby do wiosny. Wiosną już były dziury przez które lała się woda. Dramat. Cóż, podnośnik, szlifierka kątowa, nitownica, blacha ze złomu i bitex i jest zrobione bezkosztowo, ale to pudrowanie trupa, co jest o tyle przykre, że to egzemplarz bezwypadkowy i nie zaprzecza o niegniciu francuzów. Znalazłem też dziurę w podwójnym profilu podłogi przy mocowaniu wahacza, tu już potrzebowałem pomocy wiejskiego kowala, który za 100zł zaspawał i zaciapał bitexem dziurę o wielkości "..panie, kura by prawie wlazła..". Naloty rdzy powierzchniowej na podłużnicach i w komorze silnika zlikwidowałem sam przy piwku, szczotka na wiertarkę i pomazane srebrnym Hammeritem . Karoseria na zewnątrz i progi w porządku, drzwi nie opadają jak w Twingo na szczęście. Po 5kkm przejechanych po dziurach pod ciężkim butem mojej żony będącym świeżym kierowcą umarła tylna belka. Moment przełomowy, myślałem o złomowaniu samochodu lub BCM na allegro. Niemniej zostałem przekonany przez żonę "..kochanie, uratuj moją cytrynkę.." do wysupłania 900zł na remont tylnej belki z wymianą amortyzatorów. To sprawiło, że citroen dognije u mnie do końca swych dni i nie ma sensu się go pozbywać do czasu przełamania w pół lub buntu diagnosty przy przeglądzie. Choć różnie być może, jako że znam przez ten zakup dogłębnie rynek samochodów za 3kzł i teraz za taką kwotę Citroen stanowi na nim bursztynową komnatę, arkę noego, igłę w stogu siana, od dziadka z wermachtu co tylko do kościoła jeździł a w zasadzie to był niewierzący. Jeździ, pali i się nie psuje od roku. Rozrząd niewymieniony bo to 500zł a za 500 to drugi silnik więc sensu nie ma, olej z Biedronki bardzo lubi więc regularnie dolewam to jeździ na świeżym . Akumulator padł, całe szczęście kolega złomował fiestę wielbicielkę korozji perforacyjnej konstrukcji z rocznym aku więc za flaszkę..
Teraz to już całkowicie tanie w eksploatacji i niezawodne autko.
Reasumując, Saxo mimo dupowatego wyglądu i oldskulowego wnętrza jest autem ciekawym i gdyby nie korozja to okazało się wdzięcznym bolidem jako pierwsze auto. Jest żwawsze, lepiej się prowadzi. Ma większy bagażnik, mimo praktycznie takich samych rozmiarów zewnętrznych nadwozia. Gnije, ale da się to tanio łatać, na zewnątrz wygląda cacy. No i wada absolutna, nie ma tego klimatu, rozwiązań, absurdalnych zegarów, paliwomierza żyjącego swoim życiem, pourywanych klamek i pokręteł, terkoczącego łańcucha w C3G, to po prostu nie Twingo, co przekonuje mnie, by do klasycznego Twingo jeszcze wrócić, już z myślą o trzymaniu jako młodego klasyka, jakim niewątpliwie staje się powoli to auto. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy na zlotach,
wasz Iglo.
Jako, że byłem posiadaczem dwóch żabek, rocznik 94 i 98, gdy znowu potrzebowałem małego samochodu dla żony do miasta oczywiście szukałem Twingo. Niestety, założony budżet wielkości ceny lepszego roweru nie pozwalał na znalezienie żaby nadającej się do czegoś innego niż złomowanie. Zaskakuje jednak to, że samochody w takim stanie, wałkiem malowane, zawalone olejem, z zawieszeniem trzymającym się na słowo honoru mimo wszystko poruszają się o własnych siłach. Gdyby jeszcze dawały nadzieję na skuteczną reanimację, ale niestety. Można było zrezygnować z zakupu w ogóle lub poszukać czegoś innego. Z racji upodobań, znajomości mechanika od francuzów i cen na rynku oczywiście wybrałem coś z kraju nad Sekwaną. Za 3 tyś złotych udało się znaleźć Citroena Saxo 98r. 1.1 60KM, 150 tyś przebiegu, trzydzwiowe, z polskiego salonu i nie mające za sobą wypadku,na alufelgach z dodatkowym kompletem kół z oponami zimowymi. Dobre i to, choć nie znaczy, że było idealnie i na początku eksploatacji nie była potrzebna ingerencja mechanika i to głęboko drążąca portfel. Na pierwszy ogień poszła wymiana postukujących przegubów, oleju, elementu drążka zmiany biegów pod podłogą. Ponad 500zł to niedużo, jak na tak stare auto, mogło być gorzej. Przyszła czas na eksploatację i weryfikację słuszności zakupu i oczywiście porównania z nieznalezionym Twingo, który oprócz ceny wydawał się pojazdem idealnie spełniającym założenia zakupu.
Saxo jest samochodem zupełnie innym od Twingo mimo takiego samego, miejskiego charakteru obydwu aut. Bardziej klasycznym w wyglądzie, ale cóż nie wygląda nudnie przy naszym ukochanym Twingo PHI.. Po pierwsze ilość miejsca w kabinie, odległość od szyby przedniej i miejsce na tylnej kanapie to przepaść w stosunku do żaby. Zupełnie inna pozycja za kierownicą. Siedzi się niżej, siedzenia są nieco mniej wygodne, zwłaszcza porównując do foteli Renault obszytych welurem, a takie miałem w roczniku 98, to były prawdziwe kanapy. Boczne drzwi są krótsze niż w Twingo, dużo łatwiej się wsiada na ciasnym parkingu, z drugiej strony umieszczenie się lub dziecka na tylnej kanapie dla takiego osobnika jak ja (100kg wagi) stanowi problem. Można powiedzieć, remis. Miejsce na tylnej kanapie to przepaść na korzyść Twingo, bez dwóch zdań, ciasnota w Saxo jest do zaakceptowania dlatego, że u nas jeżdżą tam dzieci. Przechodzimy do bagażnika. Uuuuu, Saxo power!. W porównaniu do Twingo to prawdziwa bagażówka, reprezentuje poziom nieco wyższy niż Twingo z kanapą podsuniętą na max do przodu. Po wywaleniu półki właził wózek spacerówka dla bliźniaków. To jest właśnie zaleta słynnej tylnej belki, nie ma amortyzatorów w świetle bagażnika tylko pod samochodem, podobnie koło zapasowe na zewnątrz, pod podłogą. Wykończenie wnętrza jest wykonane z nieco lepszych materiałów niż Twingo, nie widać gołej blachy nigdzie, są fabryczne miejsca na głośniki w przednich drzwiach i w boczkach tylnej kanapy. Deska rozdzielcza z plastiku lepszej jakości, nie trzeszczy, ale jest czarna, nudna, ma ogrzewanie na suwakach i podświetlenie wskazówek zegarów jak w maluchu, dezajnerski dramat początku lat 90. Niemniej sama obsługa i gałkologia jest w porządku, cieszy klasyczne dla francuskich wynalazków umieszczenie klaksonu w dźwigni kierunkowskazów, jest jakiś schowek przed pasażerem, dość obszerne kieszenie w drzwiach. Niemniej, Twingo starsze o 5 lat to był prom kosmiczny i prawdziwy cymesik.
Czas na jazdę. Saxo jeździ się inaczej. Siedzi niżej, inna pozycja za kierownicą i inne czucia auta. Układ kierowniczy decydowanie bardziej czuły i dający zdecydowanie więcej radości z latania tą popierdułką. Zawieszenie jest komfortowe i sprężyste, zdecydowanie bardziej twarde od cywilnego Twingo. Pewniej pokonuje zakręty, nawet na słabiuśkich oponach. Ciekawie zaprojektowany samochód pod tym względem, pewnie dlatego taka popularność Saxo VTS na wszelkiego rodzaju amatorskich rajdach i KJS. Słaba jest konstrukcja wodzików zmiany biegów, w Twingo nie było idealnie, ale poziom Saxo to dno, drążek lata jak chochla w garnku z grochówką, mimo wymiany części elementów wybierania biegów. Pewnie jeszcze jest coś do zrobienia, żeby to trochę poprawić, ale to cecha wrodzona tego mechanizmy ZTCW. Silnik 1.1 60km idealnie się nadaje do porównania z D7F. Moc i pojemność ta sama, autko tak samo małe więc do roboty. Cóż, trzeba przyznać, że konstrukcja Citroena wypada nieco lepiej silnikowo. Motorek jest cichszy i żwawszy, mimo totalnego zajechania auta i sporego apetytu na olej, ok 1l na 5kkm. Może to odczucie potęguje bardzo dobre zawieszenie a może maleńka waga Saxo. Motorek na seryjnym wydechu jest cichutki przy spokojnej jeździe i wesoło buczy jak odkurzacz Zelmer jak go pokręcić wysoko. Oj, przydałaby się przejażdżka jakąś wersją vts 1.6, miałem okazję szukając samochodu jeździć saxo 1.4 75KM i szału nie było, może akurat tamten konkretny egzemplarz już nie miał siły się odpychać.
Teraz czas na wady i wqurwy jakich mi dostarczała do tej pory (2 lata prawie) mała cytryna. Pierwszym mega rozczarowaniem było zabezpieczenie antykorozyjne podwozia, a raczej jego brak. Rozpieszczony przez samochody z rombem na masce nawet nie oglądałem podłogi w tym Saxo. Po wyjęciu kół zimowych z bagażnika zobaczyłem delikatne wykwity w na połączeniu podłogi z nadkolami. Trudno, oby do wiosny. Wiosną już były dziury przez które lała się woda. Dramat. Cóż, podnośnik, szlifierka kątowa, nitownica, blacha ze złomu i bitex i jest zrobione bezkosztowo, ale to pudrowanie trupa, co jest o tyle przykre, że to egzemplarz bezwypadkowy i nie zaprzecza o niegniciu francuzów. Znalazłem też dziurę w podwójnym profilu podłogi przy mocowaniu wahacza, tu już potrzebowałem pomocy wiejskiego kowala, który za 100zł zaspawał i zaciapał bitexem dziurę o wielkości "..panie, kura by prawie wlazła..". Naloty rdzy powierzchniowej na podłużnicach i w komorze silnika zlikwidowałem sam przy piwku, szczotka na wiertarkę i pomazane srebrnym Hammeritem . Karoseria na zewnątrz i progi w porządku, drzwi nie opadają jak w Twingo na szczęście. Po 5kkm przejechanych po dziurach pod ciężkim butem mojej żony będącym świeżym kierowcą umarła tylna belka. Moment przełomowy, myślałem o złomowaniu samochodu lub BCM na allegro. Niemniej zostałem przekonany przez żonę "..kochanie, uratuj moją cytrynkę.." do wysupłania 900zł na remont tylnej belki z wymianą amortyzatorów. To sprawiło, że citroen dognije u mnie do końca swych dni i nie ma sensu się go pozbywać do czasu przełamania w pół lub buntu diagnosty przy przeglądzie. Choć różnie być może, jako że znam przez ten zakup dogłębnie rynek samochodów za 3kzł i teraz za taką kwotę Citroen stanowi na nim bursztynową komnatę, arkę noego, igłę w stogu siana, od dziadka z wermachtu co tylko do kościoła jeździł a w zasadzie to był niewierzący. Jeździ, pali i się nie psuje od roku. Rozrząd niewymieniony bo to 500zł a za 500 to drugi silnik więc sensu nie ma, olej z Biedronki bardzo lubi więc regularnie dolewam to jeździ na świeżym . Akumulator padł, całe szczęście kolega złomował fiestę wielbicielkę korozji perforacyjnej konstrukcji z rocznym aku więc za flaszkę..
Teraz to już całkowicie tanie w eksploatacji i niezawodne autko.
Reasumując, Saxo mimo dupowatego wyglądu i oldskulowego wnętrza jest autem ciekawym i gdyby nie korozja to okazało się wdzięcznym bolidem jako pierwsze auto. Jest żwawsze, lepiej się prowadzi. Ma większy bagażnik, mimo praktycznie takich samych rozmiarów zewnętrznych nadwozia. Gnije, ale da się to tanio łatać, na zewnątrz wygląda cacy. No i wada absolutna, nie ma tego klimatu, rozwiązań, absurdalnych zegarów, paliwomierza żyjącego swoim życiem, pourywanych klamek i pokręteł, terkoczącego łańcucha w C3G, to po prostu nie Twingo, co przekonuje mnie, by do klasycznego Twingo jeszcze wrócić, już z myślą o trzymaniu jako młodego klasyka, jakim niewątpliwie staje się powoli to auto. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy na zlotach,
wasz Iglo.
Ostatnio zmieniony 23 gru 2012, 9:55 przez Iglo, łącznie zmieniany 1 raz
Ex '93 C3G, '98 D7F, LII '02 F4P
Wielki powrót Kangoo 1.6 16V '07 K4M
Wielki powrót Kangoo 1.6 16V '07 K4M