Kwestia jest nie jest taka, czy dana sztuka ma klimę manualną czy automatyczną, czy ma ESP czy ABS czy alusy czy stalówki. Tylko ile za nią woła właściciel w stosunku do w/w bajerów, a także przebiegu czy rocznika.
Jeżeli mam na oku dwa takie same Rip Curle (a mam, i trzeciego "w rezerwie"), z niemal identycznym przebiegiem i wyposażeniem, oba z udokumentowanymi remontami, oba zgodnie zapewnieniami bez grama szpachli, tylko jedno jest "ASO Polska" za 17koła, a drugie "Dojczland import prywatny" (obecny właściciel kupił bezpośrednio od byłego, bez Turka czy Mietka po drodze) za 15k, to co mam wybrać? Zwłaszcza, jeżeli już po zdjęciach i opisie widzę, że drugie jest w lepszym stanie techniczno-wizualnym, do tego z dwoma kompletami kół (lato 15" alu, zima 14" stal) to... to o co chodzi? Czy ten "DE" to okazja (tfu tam, żadna okazja, normalna rynkowa kwota, okazja to by była za <14000), czy raczej "PL" ma cenę z tyłka wyjętą?
Oczywiście do obu podszedłbym tak samo, z miernikiem lakieru, rękawicami, najlepiej w ogóle na diagnostykę się przejechał. Ale jeśli oba okażą się być w takim samym stanie, to za co mam dopłacać? Za pieczątkę "ASO Polska". No chyba coś się komuś w głowę stało.
Oczywiście nikt nikomu nie broni wystawiać auta za ile chce. Kwestia za ile i czy w ogóle się sprzeda. Niektóre sztuki widzę w ogłoszeniach od lipca-sierpnia zeszłego roku. I co? I nic, może ktoś dla sportu to robi? A jeden taki "pierwszy właściciel ASO Polska" stoi w komisie niedaleko mnie już przynajmniej 2 lata. I postoi, bo cenę 15500 za Aygo z 2007 to chyba naćpany ustalał. W zeszłym roku był za chyba 14900, grudzień minął, i zamiast zmniejszyć bo auto rok starsze, to podniósł. Huehuehue, #januszebyznesu
Jasne, że się trafiają "ulepy". Ten szary RS z Warszawy-Pragi co go wrzucałem miał walony cały przód, a o wszelkich remontach właściciel niewiele chciał powiedzieć, czyli pewnie niezła mina. Ale to nie znaczy, że wszystkie takie są, a już na pewno nie "ASO Polska" oznacza z automatu coś super-hiper-turbo-lepszego. Taki sam mit jak "Niemiec płakał".
PS. Żeby nie było, że sam żydzę
Niezależnie od Twingo, szukam też innych aut. I trafił mi się egzemplarz, jaki nigdy nie wyjdzie do "oficjalnego obrotu", ogłoszenie przemknęło przez forum tematyczne i tak z przypadku go złapałem. Cena - dobre 30-40% ponad rynkową. W takim przypadku - dopłacam i się nawet nie zastanawiam, bo wiem za co. Za to, że w częściach jest władowane w nim ze 2x tyle (np. w pełni regulowane zawieszenie, silnik po profesjonalnym remoncie w firmowym warsztacie marki, konserwacja blach, zmiany w dolocie i wydechu, długo by wymieniać, dostaję auto ustawione pod siebie i po pełnym przeglądzie) przez maniaka, który ma jeszcze 2 takie i szykuje się na 3. I dlatego sprzedaje ten egzemplarz jako "najuboższy", bo faktycznie ani skór, ani klimy w nim nie ma. Ale i tak płacę, bo wiem za co. Przy tym czerwonym Rip Curlu - nie wiem za co, więc nie płacę.